środa, 12 października 2016

Załącznik - Rainbow Rowell


Ta książka to coś wspaniałego! Jest piękna, delikatna i niesamowicie ciepła. Nie jest typowa w żadnym stopniu. Pomysł autorki nie ma poprzedników, tym samym, mimo że to historia miłosna, to skrajnie nietypowa. Owszem, idea jest trochę „specyficzna”, ale myślę, że przypadnie do gustu osobom, które czują znużenie, gdy słyszą, że znów będą czytać o miłości.

Uwielbiam bohaterów, a zwłaszcza postaci kobiece. Są zabawne, ironiczne, znają się na życiu. Nie są wyidealizowane, zachowują się jak każda kobieta. Mają rozterki sercowe, ale nie są głupie. Miłość ich nie ogłupia, po prostu w pewien sposób ogranicza i nie pozwala podjąć radykalnych decyzji. Kobieta, która kiedyś musiała iść na wielkie kompromisy ze swoim partnerem, albo taka która czekała na konkretną deklaracje z jego strony, ale wiedziała, że może czekać na nią bardzo długo, zrozumie Beth i Jennefer i się z nimi utożsami. Przy wszystkich swoich problemach nie tracą wigoru i ironicznego patrzenia na świat.

Nie ma w tej powieści nadęcia, pretensjonalności, przegadania. Wszystko jest niewymuszone i nieoczywiste. To wielka umiejętność opisać wszystko tak naturalnie, by nie brzmiało prostacko i tak inteligentnie, by wierzyć, że postaci wykreowane są istotami myślącymi.

Wolałam kobiecą perspektywę w tej powieści. Po pierwsze dlatego, że w naturalny sposób damski sposób patrzenia na świat jest mi bliższy. Bardzo polubiłam te dwie kobiety i marzę o takich przyjaciółkach. Ponadto dylematy jednej z nich są dla mnie aktualne do tego stopnia, że czułam się trochę zażenowana.

Główny bohater był słodki jak cukierek. Trochę irytował tym swoim wycofaniem, ale kim jestem, by krytykować ludzi zamkniętych w sobie. W końcu sama taka jestem.

„Załącznik” został pięknie wydany. Okładka jest cudowna, minimalistyczna i urocza zarazem. W tekście zdarzają się literówki.


Pojawiła się we mnie otucha, że moja historia skończy się równie pięknie, że istnieje miłość taka, która nie powinna się wydarzyć i można ją spotkać na każdym kroku. I zwykle tam gdzie się tego nie spodziewamy. Polecam tę osobliwą książkę. To kawał dobrej literatury. Została napisana naprawdę ładnym językiem, co niezbyt często się zdarza przy okazji debiutów.  

wtorek, 4 października 2016

Niewidzialna - Sophie Jordan

Nie zachwyca mnie ta seria. Pierwsza część wydawała mi się bliźniaczo podobna do „Zmierzchu”. Może podobieństwo fabuły nie rzuca się tak bardzo w oczy, gdyż jakiś czas temu było tak, że każda książka zaczynała się podobnie – do szkoły przybywa nowy Ktoś. Bardziej przeszkadzało mi to, że znajdowałam w „Ognistej” sparafrazowane cytaty z dzieła Pani Meyer. Nie lubię takich trików, więc się delikatnie zraziłam. Niemniej czytałam zaledwie kilka opowiadań o smokach i byłam zainteresowana tym jak Jordan popchnie dalej temat.


„Nikt z nas nie jest samotną wyspą. (…) Czyny jednostki odbijają się na wszystkich”.


Jacinda popełniła karygodny błąd. Ujawniła się ze swoją smoczą naturą przed ludźmi. To, że zrobiła to, by uratować życie człowieka nie ma znaczenia. A wiadomość, że kocha tego mężczyznę, ściągnęłaby na nią jeszcze większe potępienie. Dziewczynka musi wracać do swojego stada. Nie jest tam przyjęta z otwartymi ramionami. W przeciwieństwie do jej siostry, która zyskała przychylność pobratymców, dzięki nowo odkrytym zdolnościom. Czy Jacinda odnajdzie się pośród ludzi takich jak ona? Czy będzie tęsknić za dawnym ukochanym Willem? Czy może otworzy serce na zawsze obecnego u jej boku Cassiana?
Nie byłam zachwycona pierwszą częścią. Teraz jestem porządnie rozczarowana. Pomysł na smoczą fabułę był wspaniały. Tyle można było wymyślić, przedstawić czytelnikom zwyczaje i tradycje tego gatunku i milion innych rzeczy. Ale nie. Dostajemy tylko od niechcenia podane informację na temat smoczych zwyczajów. Autorka jednak odpuściła sobie i wolała popisać o fascynującym trójkącie miłosnym. Wynudziłam się.


„Jesteś po prostu samolubną, wystraszoną dziewczynką, która woli lizać swoje rany niż żyć”.


Główna bohaterka jest niedojrzałym emocjonalnie koszmarem. Snuje się bez życia i opisuje swoje nudne rozterki i zajęcia w osadzie, które nie są w żaden sposób interesujące. Do pewnego stopnia potrafię ją zrozumieć – nikt nie lubi być pariasem, ale naprawdę trudno się o tym czytało. Ponadto niezdolna była do podjęcia jakiejś decyzji. Albo gdy już jakąś decyzję podjęła to chwilę potem się rozmyślała i kreowała misterne plany, by wyplątać się z kabał, w jakie się wplątywała na własne życzenie. Powinna podjąć decyzję i uporządkować swoje życie. Nie obchodzi mnie, w którą stronę, by poszła. Ważne, by jednak w którąś poszła, a nie miotała się bez końca. Ze swojego stada to uciekała chyba z dziesięć razy tylko po to, by się rozmyślić i wrócić… Żenujące. Czytanie o płytkiej, niezrównoważonej dziewoi obrzydło mi.
Co, by tu powiedzieć pozytywnego… Bo wychodzi na to, że ta książka to gniot. Niby nudny gniot, ale jednak czytało się szybko i okładka ładna ze skrzydełkami… Trójkąt miłosny jest nawet niczego sobie, szkoda tylko, że jest pierwszoplanowy. Książka składa się z rozterek Jacindy – kocham tego, lecz powinnam być z tamtym, ale tamtego kocha moja siostra, a ja kocham moją siostrę. Jaka ja jestem nieszczęśliwa! - były nie tylko nudne i monotonne, ale naprawdę żałosne. Poza tym autorka ma wyraźną słabość do jednego z męskich boków trójkąta. Na moje nieszczęście popieram inną konfigurację, przez to jestem skazana na rozczarowanie. Nic nie poradzę, że od słodkich jak miód słów Willa, wolę stateczną pewność Cassiana. Ten ostatni uwiódł mnie swoją nieustępliwością i opanowaniem.


Język tekstu jest dość dobry. Bardzo prosty, niewymyślny, dzięki temu książkę czyta się naprawdę szybko, mimo powolnej akcji skupionej wokół rozterek głównej bohaterki.



Na książce poważnie się zawiodłam. Znużyła mnie. Akcja w porównaniu z pierwszą częścią wyraźnie zwolniła, a głównej bohaterce mam ochotę wydrapać oczy i podciąć skrzydła, żeby w końcu dowiedziała się, że za błędy się płaci i nie zawsze można wyjść „na farcie” z każdej opresji. Mimo wszystko nie było tak najgorszej. 4/10